poniedziałek, 6 września 2010

Frużelina wiśniowa


Tym razem to już opóźnienia nie da się ukryć, nawet nie wiem czy da się jeszcze kupić wiśnie,chyba już nie, ale nie przejmując się tym wcale i ta podam Wam ten przepis :)
Frużelina jest tak dobra, że z pewnością wrócę do niej za rok, a kto wie może i spróbuję zrobić z innych owoców.
Jeszcze nie dawno nie wiedziałam czy się to je, ale urlopowych szaleństwach (gofrach i lodach) już wiem jak smakuje frużelina i jak świetnie pasuje do deserów.

Frużelina to owoce w żelu, takie owoce w galaretce (galaretka może być bardziej gęsta lub rzadka).
Dokładnie chodzi o to, żeby całe nie rozgotowane owoce zanurzyć w słodkim sosie, zagęszczonym pektynami, lub łatwiej cukrem żelującym.
Przepis znalazłam na blogu Every cake you bake i bardzo Wam go polecam.

Jeśli chodzi konkretnie o wiśniową frużelinę, to najwięcej pracy jest przy drylowaniu wiśni, ale warto ponieważ kwaskowatość wiśni i słodycz syropu, sprawiają, że nawet w środku zimy, można poczuć lato.

Cytuję za autorką.

składniki:

  • ok 2 kg wiśni
  • ½ kr cukru
  • opakowanie żel-fixu

wykonanie:

Wiśnie umyć i wydrylować. Połowę wiśni zasypać cukrem i podgrzać, aby puściły sok.
Gdy wiśnie się rozgotują, odcedzić, najlepiej przez sito i gazę, aby uzyskać jak najwięcej soku (porządnie wycisnęłam owoce).
Sok podgrzać ponownie, dodać cukier i poczekać aż się rozpuści, po tym czasie dodać drugą połowę wiśni.
¾ opakowania żel-fixu* wsypać do soku z wiśniami i według przepisu na opakowaniu, gotować 1 minutę (gotowałam ok 3 minut).
Gorącą frużelinę przelać do słoików, szczelnie zamknąć i ustawić dnem do góry.
Pozostawić tak do całkowitego ostygnięcia.

* jeżeli chcecie uzyskać gęstszą frużelinę, dodać całe opakowanie żel-fixu (ja dałam całe opakowanie i nadal był żel, a nie galaretka).

10 komentarzy:

Majana pisze...

Niesamowita, na gofry , nalesniki mniam! Super:)

viridianka pisze...

nigdy nie jadłam, ani nie robiłam frużeliny (: na gofrze z chęcią bym zjadła, mrożone wiśnie mam - może się skuszę ((:

Anonimowy pisze...

Taka frużelina to dopiero coś! A wiśni już dawno nie widziałam - za rok jednak chętnie skorzystam. :)

Pozdrawiam!

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Magdaleno! Takie smaki, jeszcze na gofrach, o tej porze - litości nie masz za grosz!:)
Pozdrowienia!

myniolinka pisze...

podoba mi się nazwa... frużelina :) chce się jeść w ciemno :)

Karmel-itka pisze...

nie jadła, a tym bardziej nie robiłam. ale kusi mnie, kusi ta frużelinka.. ;]
ależ Twoja jest taka wakacyjna... mmm ;]

asieja pisze...

lubię drylowac wiśnie.. :-) i rzeczywiście szkoda, że już się skończyły.

dorota20w pisze...

bardzo chetnie bym zjadła !

Kasia Fiołek pisze...

Strasznie mi się nazwa "frużelina" podoba. Brzmi jak imię jakiejś królewny z bajki. I ciasto super.

majka pisze...

Fruzeliny jeszcze nie robilam. Sama nazwa brzmi dla mnie strasznie tajemniczo i pysznie zarazem. No a wisnie...w koncu sa mrozone prawda? Chyba sie skusze...na takiego gofra tez :)

LinkWithin

Blog Widget by LinkWithin